Prawdopodobnie najlepsza strona o historii Ziemi Wronieckiej

Spadochrony nad Rzecinem

Wystąpienie historyka Mariana Śliwy pod pomnikiem w Rzecinie z okazji 65 rocznicy zakończenia II wojny światowej.

Spadochrony nad Rzecinem

Dnia 23 czerwca 1944 roku z obszaru Białorusi ruszyła ofensywa Armii Czerwonej; w jej wyniku wyzwolona została wschodnia część Polski. W lipcu i sierpniu 1944 roku linia frontu pomiędzy Niemcami a Rosjanami ustaliła się na Narwi, środkowej Wiśle i Wisłoce. Armia Czerwona znajdowała się 80 km od wschodniej granicy brzegu Warty. Dla dowództwa I Frontu Białoruskiego było jasne, że przyszła ofensywa w kierunku na Berlin, będzie przechodziła przez Wielkopolskę. Niemcy spodziewając się rosyjskiego ataku na zachód od Wisły przygotowali 7 linii obronnych. Jak pisze Zenon Szymankiewicz: ,,Obszar okupowanej jeszcze Polski stał się dla Niemców bezpośrednim zapleczem frontu. Tutaj skoncentrowane zostały liczne oddziały hitlerowskie, wycofane zza Wisły w celu reorganizacji i uzupełnienia. Na tereny te nadciągały nowe formacje Wehrmachtu, mające zasilić front. Tędy biegły teraz najważniejsze linie komunikacyjne i zaopatrzeniowe frontu”.

Przyszła ofensywa rosyjska musiała być bardzo dokładnie przygotowana, dlatego konieczne było szczegółowe rozpoznanie wszystkich elementów militarnych na ziemiach polskich okupowanych przez Niemców. W tej sytuacji już od lipca 1944 roku dowództwo Armii Czerwonej zapoczątkowało na obszarze spodziewanych walk akcję desantowania spadochroniarzy grup wywiadowczych. Spadochroniarze byli zwiadem armii dalekiego zasięgu i ich celem było zebrać jak najwięcej informacji. Szczegółowe zadania grup wywiadowczych obejmowały:

 – rozpoznanie stanu dróg i mostów,

– rozmieszczenie oddziałów niemieckich, istniejących umocnień i fortyfikacji,

– ustalenie rozmieszczenia magazynów amunicji, żywności, paliw, zakładów zbrojeniowych,

– ustalenie, czy na tych terenach jest ruch oporu.

 Każda grupa wywiadowcza miała przydzielone różne rejony zrzutu i określone zadania.

W/w grupy składały się z żołnierzy Armii Czerwonej specjalnie szkolonej do działania na tyłach wroga oraz z żołnierzy Polskiego Samodzielnego Batalionu Specjalnego (Szturmowy) I Armii Wojska Polskiego.

 Polacy wchodzący w skład PSBS pochodzili m.in. z:

 – Pomorza i Śląska, którzy po wcieleniu do Wehrmachtu przeszli na stronę rosyjską, (byli oni bardzo cenni, gdyż znali język niemiecki),

– Polaków z Lubelszczyzny powołani do Wojska Polskiego,

– członków dawnej Komunistycznej Partii Polski.

 Ciekawe informacje o organizacji grup wywiadowczych przekazał Zenon Szymankiewicz w swojej pracy pt. Spadochrony nad okupowaną Wielkopolską. Pisał on m.in.:

 ,,Zrzuty grup wykonywały przeważnie samoloty typu Li-2. Na pokład dwumotorowej maszyny można było załadować odział oddział skoczków liczący 16 osób wraz z wyposażeniem (Zapasowa broń i amunicja, pojemniki z żywnością, radiostację, łodzie gumowe itp.). Maszyny, które operowały w 1944 roku nad okupowaną Wielkopolską (…), startowały z Kobrynia, Międzyrzecza Podlaskiego, Brześcia n. Bugiem, Małaszewicz oraz Białej Podlaskiej.

 Każda z grup miała swoje hasła wywoławcze i kryptonim. Stacja nadawczo – odbiorcza dalekiego zasięgu typu ,,Siewier” pozwalały na utrzymywanie Kontaktu z ,,Centralą” (znajdowała się ona w Brześciu n. Bugiem – M.Ś), gdzie były przekazywane informacje i skąd otrzymywano wskazówki, rozkazy, zapytania itd.

 Grupy spadochronowo – wywiadowcze oprócz środków łączności posiadały pistolety automatyczne, broń krótką, granaty i noże fińskie, zapas żywności na 14 dni, środki opatrunkowe i tabletki do dezynfekcji wody.

 Z uwagi na bezpieczeństwo oddziału – członkowie grupy w większości byli dobierani w ten sposób, że znali się tylko z pseudonimów. Nie znana im było również nazwisko grupy. Wywiadowcy nie mieli żadnych dokumentów. Wyjątkiem były tutaj osoby wchodzące w skład (…) grup agenturalnych oraz dowódcy grup.

 W Wielkopolsce odnotowano fakty przejmowania lądujących grup spadochronowych przez znajdujące się tutaj i działające od pewnego czasu grupy wywiadowcze, które stanowiły obstawę zrzutowiska, rozpalały ogniska sygnalizacyjne itp. Oddziały przejmowane w rejsie zrzutu przechodziły na inny teren bądź też stanowiły wzmocnienie grupy przejmującej.

 Lądowania odbywało się w ten sposób, iż dowódca skakał w środku grupy, po czym zrzucano pojemnik z żywnością i zapasową bronią. Zrzut odbywał się na jednej linii, co pozwalało na szybkie skupienie się oddziału wokół dowódcy oraz odnalezienia pojemnika. Grupa po wylądowaniu, zgrupowaniu się oraz odnalezieniu pojemnika zakopywała natychmiast spadochrony i oddalała się z rejonu zrzutu”.

 Zrzuty radzieckich i polskich wywiadowców, które dokonano w 1944 roku na terenie Puszczy Noteckiej miały zadanie przetrwać rejon Poznania, Piły i Krzyża. Poznań i Piła miały być twierdzami. Przez tereny Puszczy Noteckiej przebiegały szlaki kolejowe: Krzyż-Pila, Krzyż-Poznań i Piła-Poznań, którymi Niemcy dostarczali transporty zaopatrujące front wschodni. Znajdowały się liczne drogi, a na Warcie i Noteci – mosty drogowe i kolejowe.

 Z miejscowością Rzecin w 1944 roku zetknęło się kilka grup skoczków.

Nocą z 12 na 13 sierpnia desantował pod Sierakowem w dwóch grupach po 8 skoczków oddział rosyjski którym dowodził kapitan Mikołaj Kasenka. Przewodnikiem tej grupy był ukrywający się w Puszczy Noteckiej Bernard Myszkowski (działacz harcerski, mieszkaniec Sierakowa). Gdy grupa Kasenki przybyła 27 sierpnia 1944 roku do Rzecina, wpadła w zasadzkę.

 Według Z. Szymankiewicza wydarzenia przebiegały następująco:

 ,,Tego właśnie dnia (27 sierpnia 1944 – M.Ś) 12-osobowa grupa wywiadowców z oddziału Kasenki prowadzona przez Myszkowskiego udała się do Rzecina po żywność. Aby zatrzeć ślady i nie naprowadzić psów policyjnych na obóz grupy – wywiadowcy w pobliżu Rzecina część drogi przebyli idąc po wodzie. Po dojściu do zabudowań grupa wpadła przez Niemców w zasadzkę. W trakcie walk zginął Iwan Pawłowicz, a Bernard Myszkowski został ciężko ranny. Straty ponieśli też Niemcy. Wśród strzelaniny wywiadowcy wycofali się w kierunku północnym, a Myszkowski uznany za zabitego pozostał na polu walki. Po odzyskaniu przytomności Bernard Myszkowski mimo odniesionych obrażeń (postrzał w klatkę piersiową i przestrzelenia ręki) zdołał wyczołgać się do lasu, a później dotarł do zabudowań Ludwika Perza, który udzielił rannemu pierwszej pomocy i ukrył go”. Myszkowski ostatecznie dotarł do miejscowości Żelazko, gdzie ukrył się w stodole Franciszka Nawrota. Powiadomił on o tym mieszkańców Wronek Ludwika Przybysza i Leona Haaka, którzy udzielili Myszkowskiemu dalszej pomocy.

 Grupa Mikołaja Kasenki, po doznanych niepowodzeniach w końcu sierpnia 1944 roku opuściła środkową część Puszczy Noteckiej i przedostała się w rejon Boruszyna.

 W połowie sierpnia 1944 roku, w rejonie Kobrynia powstała grupa wywiadowcza, która miała działać na terenie północnej Wielkopolski. Jej dowódcą został Mikołaj Kozubowski ps. ,,Merkuriusz”. Grupa składała się z 16 osób, w tym dwóch kobiet (Lena 20 lat i Tamara 23 lata), które były radiotelegrafistkami. W oddziale znajdowały się cztery osoby znające język polski m.in. Konstanty Rożko, Władysław Mikołajczak (pochodzili z zachodniej Białorusi – czyli prawdopodobnie z Kresów) oraz Jan Sarzyński z Leszna.

 W nocy z 15/16 sierpnia 1944 roku grupa Kozubowskiego została zrzucona przez pomyłkę pilota, na obiekty miejscowości Oblezanki, która była zamieszkana przez kolonistów niemieckich. Kozubowski tak wspomina to lądowanie: ,,Wzrok skierowałem w dół. Chałupa, do której zbliżałem się, ogrodzona jest częstokołem. Przelatuje tuż nad jej dachem i ląduje w ogródku.

 Spadochron zawisa na częstokole, a ja opadam koło płatu i przewracam się na lewy bok, szybko podnoszę się na kolana, chwytam za ,,pepeszę” i kieruje automat w drzwi chałupy. Nikt nie wychodzi – spali. Odpinam spadochron i wstaję. We wsi odezwał się metaliczny głos dzwonu. Stróż nocny spostrzegł nas i bił na alarm. Echo szyny odzywało się w lesie (…). Samolot w międzyczasie zawrócił koło i zbliża się do nas. Z kieszeni wyjąłem latarkę i daje sygnały przerywane błyskiem. Widzę – skacze druga z Wanką Dutkinem na czele. Wszyscy tu spadają, na to samo miejsce, na wioskę. Samolot się oddala”. Niemcy mieszkający w Oblezankach ujęli jednego skoczka, który nocą zabłąkał się w zabudowaniach wsi i przekazali go w ręce policji.

 Grupa Kozubowskiego przedostał się do zagajnika, koło Wronek, a późnej dotarła do Mokrza, gdzie nawiązała kontakt z ludnością polską. Przez kilka dni skoczkowie przebywali w zagajniku koło Rzecina, dlatego przetrwali obławę niemiecką, która była w okolicy Mokrza. W nocy 23 sierpnia 1944 roku oddział Mikołaja Kozubowskiego dotarł do Mokrza, gdzie został ostrzelany z karabinów maszynowych przez Niemców. Ostatecznie, nie ponosząc strat, wycofał się poprzez Rzecin w rejon Hamrzyska.

 Grupa Mikołaja Kasenki, po doznanych niepowodzeniach w końcu sierpnia 1944 roku, opuściła środkową część Puszczy Noteckiej i przedostała się w rejon Tarnówko-Boruszyn.

 Na przełomie sierpnia/września 1944 roku grupa Kozubowskiego przebywała w pobliżu jeziora Pokraczyn, nawiązała kontakt z mieszkańcami wsi Biała. M. Kozubowski wspomina, że w początkach września 1944 roku zwrócił się do sztabu za Wisłą z prośbą o wsparcie dla jego oddziału, gdyż w ten sposób będzie miał większe możliwości na trudnym terenie. Przełożeni wyrazili zgodę na prośbę ,,Merkuriusza” który miał otrzymać zasilenia w ludziach, ale też zapasy żywności i amunicji. Pierwsza grupa, która miała zasilić oddział Kozubowskiego została zestrzelona nad Wisłą. Zrzut następnej ustalono na 20/21 września czyli ok. 5 km na południe od Białej, w pobliżu dotychczasowej bazy.

 Sprawa Rzecińska

 Według Z. Szymankiewicza nocą z 20/21 września 1944 roku nad Rzecinem w samolocie znajdowała się grupa licząca 16 osób w połowie składająca się z Polaków pochodzących z Lubelszczyzny i występowała w mundurach radzieckich oraz polskich. Dowódca grupy Szłyków znał Kozubowskiego z wspólnego działania w zgrupowaniu partyzanckim Bryńskiego na Białorusi. Jak pisał M. Kozubowski przygotował on lotnisko w pobliżu swojej siedziby. Miał to być trójkąt silnych ogni z chrustu. 20 września ok. godz. 23:00, usłyszeli warkot samolotu ze wschodu i rozpalili trzy silne ogniska. Niestety samolot zawrócił i poleciał na wschód. Podejrzewano, że był to samolot rozpoznawczy, a właściwy z ładunkiem przyleci w następną noc albo później. Przystąpiono do gaszenia ognisk, gdy ,,nagle w okolicach miejsca gdzie zawrócił samolot dał się słyszeć silny ogień karabinów maszynowych i pistoletów”.

 Alojzy Gromadziński przedstawia inną wersję wydarzeń:

 ,,Zrzut grupy Szyłkowa miał nastąpić na nie zalesionym pasie przeciwpożarowym szerokości około 100 m, biegnącym od Rzecina w kierunku Białej. W części południowej pas ten, częściowo obecnie zalesiony, znajdował się w odległości około 200 metrów od Jez. Pustelnik. Bezpośrednie miejsce zrzutu miało być oznaczone ogniskami. Ognisk tych mimo nocy nie zauważył nikt z ówczesnych mieszkańców Rzecina ani przebywających tam w tym okresie żołnierzy niemieckich. Biorąc pod uwagę odległość najdalszych zabudowań od planowanego miejsca zrzutu (ok. 3–4 km) i fakt, że w tym okresie tereny te porastały zagajniki 10–15 letnie, a stan zalesienia samej wsi Rzecin był zdecydowanie mniejszy od obecnego (patrz dołączony plan Rzecina z tego okresu), należy przyjąć jako pewnik, że ognisk tych nie rozpalono. Tezę tę potwierdziły także przecieki z przesłuchań ujętych skoczków spadochronowych przez dowództwo miejscowej niemieckiej grupy operacyjnej”.

 Pilot rosyjski który w nocy 20/21 września 1944 roku był nad Rzecinem, i mógłby wyjaśnić sprawę, zginął na froncie.

 Rzecin w 1944 roku liczył około 60 zabudowań rozrzuconych na obwodzie dużej polany śródleśnej, w środku której znajduje się bagniste jezioro. W połowie września 1944 roku do tej miejscowości przybył około 100 osobowy oddział Wehrmachtu oraz konna grupa własowców. Zadaniem tej grupy było prawdopodobnie poszukiwanie w przyległych lasach rosyjskich spadochroniarzy.

 Z. Szymankiewicz powołując się na miejscową ludność podaje, że ,,późnym wieczorem stacjonujący nad jeziorem własowcy rozpalili ogniska. Panowała wówczas jeszcze księżycowa noc, a od wschodu nadciągał wyraźnie front burzowy. Około godz. 23:00 nad Rzecin nadleciał dwumotorowy samolot. Sądzić należy, iż pilot, który doprowadził samolot w rejon zrzutu, ogniska własowało przyjął za ognia sygnalizacyjne grupy Kozubowskiego i dokonał następnie zrzutu (…)”. Niemcy rozpoczęli obławę na skoczków i zaczęli do nich strzelać z karabinów. Ostatecznie los spadochroniarzy był tragiczny.

 W powietrzu został zastrzelony dowódca grupy Szłyków. Ludność Rzecina, uzyskała informacje od Ślązaków, którzy służyli w armii nieniemieckiej że Szłykow był w mundurze oficera radzieckiego i miał na sobie jednocześnie kombinezon skoczka spadochronowego.

 Utonął ciężko ranny wywiadowca Czosnowski z Lublina.

 Pozostała część grupy walczyła w okolicach jeziora i próbowali się wydostać z tego miejsca. Z okrążenia wydostało się 6 zwiadowców: jeden dołączył do grupy Kozubowskiego a pięciu uciekło z radiostacją i mieli się połączyć z grupą wywiadowców którzy przebywali w rejonie Sokołowa.

 Następnego dnia rano – 21 września Niemcy zabronili Polakom z Rzecina opuszczenia domów. Kontynuowano akcję przeciwko spadochroniarzom i przeszukiwano wieś. Jeden z niemieckich rolników, zgłosił że w jego stogu ukrywają się trzy osoby. Żołnierze niemieccy nakazali Polakom mieszkańcom Rzecina podejść do stogu. Grożąc użyciem broni nakazali rzecinaniom aby skłonili spadochroniarzy do wyjścia z ukrycia i złożenia broni. Gdyby wywiadowcy nie wykonali tej groźby, wówczas Niemcy rozstrzelaliby mieszkańców Rzecina. Troje skoczków złożyło broń. Zostali oni zaprowadzeni do budynku szkoły, gdzie przebywało dowództwo jednostki wojskowej. Wywieziono ich do siedziby gestapo w Szamotułach. Dalszy ich los jest nieznany. Niemcy w Rzecinie przejęli zrzucone zapasy broni, amunicji i żywności ale nie radiostacje. Jednocześnie znad jeziora dochodziła strzelanina, gdzie w zaroślach walczyli skoczkowie, którzy próbowali przebić się z okolicznego lasu. Na północnym końcu jeziora do około godz. 11:00 bronił się samotnie walczący Polak z Lublina, zastępca dowódcy oddziału, który zastrzelił się ostatnim pociskiem. W okolicach południa, żołnierze niemieccy, wypędzili z domów Polaków, mężczyzn w różnym wieku (już chłopców od 14 lat). Powstała grupa, która kierowana przez Niemców zmuszona została przeszukiwania zarośniętych terenów rzecińskiego jeziora. Nakazano im zbierać broń i sprzęt spadochroniarzy.

 Jak pisze Z. Szymankiewicz: ,,W godzinach popołudniowych mieszkańcy Rzecina na polecenie hitlerowców pochowali na południowym skraju wsi trzech skoczków – Szłykowa, jego zastępcę (Polaka) oraz jednego wywiadowcę (również Polaka)”. Informację tę potwierdził pan Edward Kuźnicki – świadek tych wydarzeń, który wówczas miał 11 lat. Obecnie mieszka w Miałach.

 Kolejnego dnia (22 września) policja niemiecka z Wronek zatrzymała mieszkańców Rzecina, którzy dojeżdżali tam do pracy. Zostali oni skoszarowani bez prawa powrotu do domu. Jednocześnie Polaków usunięto z domów znajdujących się z pobliżu lasu. Wydarzenie te miały prawdopodobnie związek z nie wyjaśnionym losem części grupy spadochronowej. Nieznany jest los czterech skoczków, którzy mogli utonąć w bagnach i mule jeziora Rzecińskiego. Nie ma żadnych informacji na ich temat.

 Dzięki informacjom jakie uzyskali wywiadowcy i przekazali sztabowi I Frontu Białoruskiego, w czasie ofensywy w styczniu 1945 roku udało się uratować przed zniszczeniem mosty w Czarnkowie i we Wronkach.

 Po wojnie w 1947 roku zwłoki poległych w Rzecinie przewieziono do Wronek; Polaków pochowano na cmentarzu parafialnym, a Rosjan na Rynku. 21 kwietnia 1970 roku przeniesiono zwłoki Rosjan na cmentarz wojskowy Poznań – Miłostowo i złożono je w mogile 2A (rząd 1).

 Akcje spadochroniarzy upamiętniono pomnikiem w formie głazu narzutowego wraz z tablicą w 1969 roku w miejscu wydarzeń – Rzecinie.

Marian Śliwa.Rzecin, 28 sierpnia 2010 rok

Literatura:

1. Zenon Szymankiewicz, Spadochrony nad okupowaną Wielkopolską, Poznań 1979.

2. Marcin Wojczyński, Zanim wyzwolono Wielkopolskę, „Expres Poznański” 1979.

3. Alojzy Gromadziński, Prawda o okolicznościach zrzutu zwiadowców w Rzecinie, „Wronieckie Sprawy” 2002, nr 36–37.

4. Czesław Grot, Wronki z dziejów miasta, Wronki 1987.

5. Romuald Krygier, Paweł Mordal, Vademecum Krajoznawcze Ziemi Szamotulskiej, Szamotuły 2002.

6. Relacja Edwarda Kuźnickiego (w zbiorach autora).

 Na fotografii Marian Śliwa przed pomnikiem w Rzecinie. Fot. Paweł Bugaj

Kopiowanie, modyfikowanie, publikacja oraz dystrybucja całości lub części artykułu bez uprzedniej zgody właściciela – są zabronione.