Prawdopodobnie najlepsza strona o historii Ziemi Wronieckiej

Powstanie Wielkopolskie

POWSTANIE WIELKOPOLSKIE

27-go grudnia 1918 roku na wieży prastarego Grodu Przemysła na omszałych murach i rondlach fortecznych stolicy Wielkopolski, dumnie zabłysnął sztandar polski. A na sztandarze jaśniał Orzeł Biały i wśród lazurów nieba unosił się potężny i czysty ponad głowami tych, co rzucali się naprzód rozrywać pęta okrutnej, stuletniej niewoli.

Powstańcy wielkopolscy opanowali Poznań.

Szli na śmierć Poznaniacy. W bohaterski zlani hufiec, uderzyli na wroga, do walki poszli o wolność najświętszą, do walki o honor imienia polskiego. I roznieciły się pochodnie powstańczych haseł po całej Ziemi Wielkopolskiej, zagrzmiały surmy bojowe po miastach i wioskach, gdzie tylko biły serca Polskie. Zrozumiał lud wielkopolski, że nadszedł dzień nowych świtów, przyszłości nieznanej a wielkiej i z ramieniem olbrzyma stanął w bojowym szeregu za symbolem potęgi swego ducha, pełen wiary w zwycięstwo.

I zadrżał odwieczny ciemiężyciel, z ostatnim wysiłkiem załamane wytężył ramiona, by powstrzymać rozmach ducha polskiego. Ale duch Wielkopolan nie lękał się armat i bagnetów niemieckich, nie dawał on zapomnieć o ojców wielkości i sławie, porywał naprzód piersi młode, po wolność albo śmierć.

Szedł możny i biedny, mieszczanin i ten od pługa, na ostatni z wrogiem porachunek. Na południu, północy i zachodzie Wielkopolski rozpaliła się łuna wojny, wojny o ziemię ojczystą i polską cześć. Na szerokiej linii frontu skuwał się żelazny pierścień z dzielnych obrońców a piosenka bojowa grała im na ochotę i na zwycięstwo.

I z tych bohaterów wielkich, co szturmem wzięli Poznań, i z tych co na zachodnich kresach Poznańskiego, od miasta Wronek do kanału Obry, bronili każdej piędzi ziemi ojczystej, wyrósł dzielny „7 pułk Strzelców Wielkopolskich”, 61 p. p. Wlkp.

Zwycięstwo Poznaniaków w pamiętnym dniu 27 grudnia 1918 roku, stanowiły tylko lokalny a nawet przejściowy sukces o nieobliczalnych wówczas następstwach, gdyby cała Wielkopolska była przygotowana pójść za przykładem pierwszych swoich bohaterów. Wielkopolanie byli przygotowania na wszystko, może jeszcze nie zupełnie wyposażeni w broń i amunicję, ale za to ożywieni nieugiętą siłą ducha i niezłomną wolą raczej iść na ofiarę, niż ginąć powoli, nikczemnie.

Już w listopadzie 1918 roku poformowali i zdemobilizowani wojacy polscy niemal po wszystkich miastach i wioskach ochotnicze oddziały-drużyny, które przy lokalnych radach robotniczo-żołnierskich względnie radach ludowych zastąpiły w czasie rewolucji dotychczasowe organy bezpieczeństwa.

Po rozbrojeniu okolicznościowej ludności i dorywczym zaopatrzeniu się w broń, drużyny te stanowiły poważną już siłę. Na czele drużyn stanęli tak zwani „komendanci” albo „naczelnicy”, a byli zazwyczaj „szarżowani i doświadczeni wojskowi, lub też naczelnicy towarzystw gimnastycznych „Sokół”. Wybierano ich spośród drużyny, a najczęściej pozostawiano naczelną władzę w drużynie temu, który kierował całą pracą organizacyjną i jako taki się zasłużył względnie zdobył sobie zaufanie większości. Komendanci ci wykazywali w czasie formowania drużyn dużo rozwagi i zmysłu kierowniczego i przyznać trzeba, że w trudnych warunkach umieli uspokoić rozgorączkowane umysły podwładnych i utrzymać ich w karbach dyscypliny wojskowej. Bezsprzeczną zaś zasługą komendantów było to, że jakkolwiek przyjmowali początkowo do drużyn obywateli niemieckich, umieli za składu swych drużyn wyeliminować element wrogi – niemiecki tak, że w grudniu 1918 roku oddziały te składały się wyłącznie z Polaków. Na tajnych zbiórkach w salach gimnastycznych „Sokoła” i po różnych kryjówkach zaprawiali dzielni przywódcy młodzież Wielkopolską do zbrojnej rozprawy z Niemcami.

Największą bolączkę stanowił wówczas brak broni wojskowej i amunicji. Uzbrojenie, zabrane przez zdemobilizowanych z wojska i używane dotąd w drużynach, nie starczyło, broń myśliwska zaś, nagromadzona przy rozbrajaniu ludności, nie zapewniała skutecznej obrony. Braki w tym kierunku starała się uzupełnić „Polska Organizacja Wojskowa” (P.O.W.Z.P.) w Poznaniu przez dostarczanie broni z zapasów, objętych po Niemcach. Dowóz jednak i racjonalny podział broni był wtenczas jeszcze bardzo utrudniony i tylko kilka zaopatrzono w broń z magazynów poznańskich. Znaczną ilość materiału palnego uzyskali Polacy w różny sposób od żołnierzy niemieckich, których po powrocie z frontu demobilizowano po miastach i wioskach Wielkopolski.

Polacy działali w całej Wielkopolsce, natomiast oddziały „Grenzschutzu” rozłożone po miastach szczególnie na pograniczu zachowywały się biernie. Dowódcy niemieccy nie okazywali chęci do konfliktu z Polakami, a wyraźnego powodu do zbrojnej interwencji nie mieli, gdyż ludność polska unikała wszelkich prowokacji. Nie zlikwidowali też Niemcy polskich oddziałów „Straży i Bezpieczeństwa” przekonani bowiem o pokojowych zamiarach Polaków uważali istnienie tych oddziałów jako odpowiadające duchowi czasu. W międzyczasie rozluźniły się coraz więcej szeregi „Grenzschutzu”, żołnierzowi niemieckiemu, a nawet ochotnikowi nie chciało się dłużej walczyć ani trwać w szeregu, liczba uciekinierów rosła z każdym dniem.

Nic już Niemcom nie pomogło. W ślad za Poznaniem ruszyły oddziały wielkopolskie naprzód. Oswobodziło się miasto Gniezno, Wągrowiec, Rogoźno itd. Wreszcie w całym poznańskim drużyny powstańcze przystąpiły do wykonywania wiekopomnego i świętego dzieła.

Na zachodzie Wielkopolski od jeziora Białe, na północ od Wronek, do kanału Obry, w zwycięskim pochodzie zatrzymały się drużyny, z których później powstał 7 pułk Strzelców Wielkopolskich.

DRUŻYNA WRONIECKA

Rada Robotniczo-żołnierska miasteczka Wronki składała się prawie wyłącznie z Polaków, sformowanie więc rdzennie polskiego oddziału „Straży Bezpieczeństwa” nie napotykało tutaj na poważniejsze trudności. Dzięki wysokiej sprawności miejscowych organizatorów a szczególnie za pośrednictwem adwokata Krzyżankiewicza z Poznania, otrzymał oddział wroniecki już w czasie rewolucji z niemieckiego urzędu umundurowania w Poznaniu kompletne i nowe uposażenie wojskowe na 150 ludzi.

W początku grudnia silna polska kompania stanęła we Wronkach sprawując na razie służbę bezpieczeństwa. Oddział „Grenzschutzu” w sile 2 baterii artylerii polowej i 250-ciu żołnierzy piechoty zjawił się co prawda we Wronkach, lecz fakt ten nie wpłynął ujemnie na pracę przygotowawczą obywateli wronieckich.

Krótko po oswobodzeniu Poznania uderzyła kompania wroniecka na „Grenzschutz”, który skapitulował, nie broniąc się wcale. Zabrano 3 działa, wielką ilość karabinów i amunicji. Miasto i urzędy przeszły w ręce Polaków.

Przy oswobodzeniu Wronek zasłużyli się powstańcy:

Lewandowski Zygmunt – organizator i komendant oddziału wronieckiego,

Matuszewski [Antoni] – sierżant szef oddziału wronieckiego,

Sroczyński Cyryl – rozbrajał przejeżdżających żołnierzy niemieckich,

Sokołowski Franciszek – jako komendant miasta,

Błażejewski [Walenty] i Lewandowski Jan – jako przewodniczący rady robotniczej,

ksiądz Tajnert [Theinert Roman] – kapelan więzienia i przywódca młodzieży,

Nagler Adam i Czosnowski Stanisław – zasłużyli się przy rozbrajaniu 6 pułku grenadierów niemieckich przejeżdżających z frontu przez Wronki,

Wilczewski [Zygmunt] i Fąferek [Mieczysław] – organizatorzy drużyny z Samołęża.

Oddziały powstańcze miasta Wronki, Sierakowa i Pniew, wzmocnione drużynami okolicznych gmin, zajęły w pierwszych dniach stycznia ogólną linię Wronki – Sieraków – Kamionna – Tuczępy i zabezpieczyły miasta i wioski, by niezadługo przejść do walk z „Grenzschutzem”. Na północy łączyła się drużyna wroniecka z powstańcami z powiatu czarnkowskiego, na południu oddział pniewski nawiązał łączność z oddziałami powstańczymi miasteczka Lwówek i dalej miasteczka Opalenicy i Wolsztyna, czyli z tymi oddziałami, które weszły w skład 7 pułku Strzelców Wielkopolskich.

Kto w latach niewoli nie był świadkiem niezliczonych udręczeń i cierpień ludu wielkopolskiego i sam nie doznał, kto z bronią w ręku nie stanął w szeregu bohaterów wielkopolskich i własnym sercem nie odczuł bezmiaru szczęścia, radości, kiedy pękały okowy i wolność zabłysła, ten z trudem zdoła pojąć i zrozumieć wielkość i świętość pamiętnych dni stycznia 1919 roku.

Były to dni cudów ducha wielkopolskiego, dni pełne chwały, Lud wielkopolski powstał i zwyciężał. Z dumą patrzały matki na synów, dzieci na ojców i dziadów, co na szerokim froncie stanęli w obronie ojczyzny.

Skupiły się wszystkie warstwy społeczeństwa wielkopolskiego w jedną nierozerwalną całość, ginęły z serc polskich ból, rozpacz i nienawiść, a w świętym uczuciu wolności łączyły się wszystkich siły, myśli i nadzieje w lepszą, słoneczniejszą przyszłość.

„Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz,

Ni dzieci nam germanił”.

W dniu 18 stycznia 1919 roku podzielił Głównodowodzący front Wielkopolski na cztery grupy operacyjne, a mianowicie:

I. Grupa zachodnia – dowódca ppłk. Grudzielski

II. Grupa zachodnia od jeziora Białe do kanału Obry – dowódca pułk. Milewski

III. Grupa południowo-zachodnia od kanału Obry do Leszna

IV. Grupa od Ponieca do granicy Królestwa wzdłuż Śląska.

Dowództwo sztabu II. Grupy zachodniej w skład której wchodziła kompania wroniecka mieściła się w Posadowie.

Całość opracował

Bolesław Puk

prezes ZBoWiD koło Wronki

1974–1976 r.

Kopiowanie, modyfikowanie, publikacja oraz dystrybucja całości lub części artykułu bez uprzedniej zgody właściciela – są zabronione.