Prawdopodobnie najlepsza strona o historii Ziemi Wronieckiej

Dr Władysław Sobecki

Dr Władysław Sobecki (1887–1965)

Lekarz czasu niepogody

Doktor Władysław Sobecki nie był wielką postacią, znaną z podręczników historii. W dziejach lokalnej społeczności Wronek zostawił jednak trwały ślad. Warto też przypomnieć koleje jego życia, stanowią one bowiem niezwykle typowy przykład losów Wielkopolan tego pokolenia.

Jak z „Nocy i dni”

Urodził się 1 czerwca 1887 r. w Gębicach pod Gostyniem. Jego ojciec, Piotr, był tu administratorem dóbr. Zawód to w owych czasach dość typowy dla zubożałych ziemian, co potracili własne majątki. Takie było też zapewne pochodzenie Sobeckich, choć o ich korzeniach prawie nic nie wiemy. Tylko bardzo nieliczne herbarze wspominają niejasno o tej podobno szlacheckiej, acz nieznanego herbu, rodzinie żyjącej już w XVI wieku na Rusi i w Wielkopolsce. Piotr Sobecki, pilny i sumienny gospodarz, w służbie na cudzym potrafił zebrać środki na kupno własnej ziemi. Nabył też niewielki folwark Karolewo koło Ostroroga.

Swoim mająteczkiem cieszyli się Sobeccy zaledwie kilka lat. Piotr zmarł, nabawiwszy się zapalenia płuc podczas prac polowych. Wdowa, Antonina z Langnerów, sprzedać musiała Karolewo i zamieszkała wraz z dziećmi w Poznaniu. Borykając się stale z materialnymi kłopotami – żyła głównie z wynajmowania pokoi – potrafiła jednak zadbać o wykształcenie synów. Wszyscy ukończyli wyższe studia.

Filareta

Władysław był najstarszy z rodzeństwa. Edukację rozpoczął w powszechnej szkole w Ostrorogu. Zachował o niej dobre wspomnienie. Potem w Poznaniu uczył się – jak na poznańskiego inteligenta przystało – w Gimnazjum Św. Marii Magdaleny. Jak większość kolegów, włączył się aktywnie w polską konspirację uczniowską w samokształceniowym Towarzystwie Tomasza Zana, nawiązującym już samym imieniem patrona do ideałów wileńskich filaretów czasów Mickiewicza. Był nawet przez ostatni rok swej nauki prezesem Towarzystwa w Poznaniu. Za udział w zakazanych przez pruskie władze związkach nie spotkały go represje, ale wiadomo, że miała go na oku policja. Niepokój szpicli wzbudzały jego wyjazdy do Zakopanego. Najpewniej więc poznański gimnazjalista utrzymywał kontakty z grupującymi się wówczas tam właśnie działaczami bojowego skrzydła Polskiej Partii Socjalistycznej – może widział się z samym „towarzyszem Mieczysławem” (Józefem Piłsudskim)?

„Przejęcie się socjalistycznymi ideami” nie było jednak u 18-letniego Sobeckiego chyba silne, jak to sugerowały policyjne raporty. Miast rzucić się w wir rewolucji, jaka wybuchła właśnie w zaborze rosyjskim (1905), młody Władysław spokojnie ukończył gimnazjum (matura w 1907 r.), po czym podjął studia. Jego młodsi bracia studiowali później – kontynuując ojcowskie przywiązanie do ziemi – rolnictwo. On obrał za przedmiot medycynę.

Studiował w Niemczech, na renomowanych uniwersytetach – takie wędrowne studia były wtedy normą – w Heidelbergu, Lipsku i Berlinie. W 1913 r. złożył w Kilonii wymagany egzamin lekarski, po czym pracował jako praktykant w Kilonii, Hamburgu, Eppendorf i Berlinie. Po roku uzyskać mógł na tej podstawie licencję wykonywania zawodu lekarskiego. Odpowiedni dyplom nosi datę 3 sierpnia 1914 r. – dwa dni później wybuchła Wielka Wojna.

Mundur i lancet

Sobecki zdążył jeszcze podjąć pracę lekarską w Inowrocławiu – wrócił więc do Wielkopolski, ale wkrótce przyszło mu przywdziać pickelhaubę. Powołany do niemieckiej armii, służył jako lekarz wojskowy na froncie zachodnim. Przeżył piekło okopów i hekatombę Verdun. Gdy zaś jesienią 1918 r. przyszła klęska kajzerowskich Niemiec, wrócić mógł do domu, do Poznania. Czas był jednak niespokojny; w grudniu 1918 r. wybucha powstanie wielkopolskie. Młody major Sobecki staje do dyspozycji polskich władz, może wreszcie służyć w narodowym wojsku; marzyło mu się to chyba już wtedy, gdy kilkanaście lat wcześniej jeździł na konspiracyjne spotkania w Zakopanem.

Z polecenia powstańczych władz skierowany do zorganizowania wojskowej służby zdrowia we Wronkach, wracał w pobliże świata swego dzieciństwa, spędzonego w Karolewie. Nie wiedział jeszcze, że z nadwarciańskim miastem, gdzie rzucił go przypadek losu, zwiąże się na stałe.

We Wronkach W. Sobecki zajął się nie tylko swymi wojskowymi zadaniami. Czynny był także przy organizowaniu cywilnej służby zdrowia. Był jednym z twórców i animatorów miejscowego koła PCK. Kto wie, czy właśnie tak nie nawiązała się znajomość młodego majora z czynną wroniecką społeczniczką, Zofią Rosińską, wdową po zmarłym przed kilkunastu laty lekarzu i matką dwóch dorastających córek. Zgodnie z grzecznościowymi konwencjami zaproszony do domu Rosińskich, stał się tu coraz częstszym gościem. Rodzinna tradycja powiada, że spodobały mu się obie panny, a pomocą w trudnym wyborze służył zaprzyjaźniony aptekarz Stryczyński. Trzydziestokilkuletni Sobecki poprosił wreszcie o rękę młodszej od siebie o lat dziesięć Marii Rosińskiej.

Narzeczonego-żołnierza oderwał jednak z Wronek wicher nowych, niespokojnych wydarzeń. Major Sobecki wraz z wielkopolskimi pułkami pociągnąć musiał na front wschodni. Brał czynny udział w wojnie z bolszewikami. Z wojny wyniósł nawet ranę, odebraną zresztą w bynajmniej nie heroicznych okolicznościach: zadał mu ją pijany polski żołnierz, którego próbował przywołać do porządku. Dopiero koniec wojny umożliwił majorowi Sobeckiemu powrót do Wronek i dopełnienie narzeczeństwa ślubem w styczniu 1921 r.

Stabilizacja

Młodzi państwo Sobeccy nie zamieszkali jednak we Wronkach. Władysław zaraz po zwolnieniu z wojska podjął pracę w Poznaniu. Do 1925 r. zajmował stanowisko starszego asystenta w uniwersyteckiej Klinice Chorób Wewnętrznych. Dokończył też przerwaną przed laty edukację zawodową. Dawny student niemieckich uniwersytetów doktorat uzyskał już na polskim Uniwersytecie w Poznaniu. Była to pierwsza promocja doktorska, jaką przeprowadzono na tej uczelni. Na pożółkłym dyplomie datowanym 12 kwietnia 1922 r. widnieją podpisy Heliodora Święcickiego, Adama Wrzoska i Pawła Gantkowskiego – zasłużonych współtwórców poznańskiej wszechnicy.

Lata następne to w życiu dra. Sobeckiego okres spokojnej stabilizacji. Okres względnego dobrobytu, wytrwałej pracy i rodzinnego szczęścia. Sobecki prowadził prywatną praktykę, ale czynny też był jako lekarz Kasy Chorych i Opieki Społecznej – za czym kryły się wyczerpujące, przeważnie piesze wyprawy po całym mieście. W domowym zaciszu mieszkania w nie istniejącym już dziś domu przy Al. Marcinkowskiego 27, stawał się dr Sobecki – niegdysiejszy konspirator i żołnierz – mieszczańskim domatorem, dzielącym wolny czas między lekturę dzieł historycznych (kochał antyki i Napoleona), regularne wizyty w ogrodzie zoologicznym i spacery z dziećmi.

Nie zostały też zerwane więzy z Wronkami, gdzie została rodzina żony. Doktor nabył tu spory ogród, tutaj Sobeccy spędzali zawsze wakacje. Życie toczyło się więc między dwoma miastami. Nawet dwie z czterech córek Władysława i Marii przyszły na świat we Wronkach. Świat tej spokojnej egzystencji runął nagle. Przyszedł Wrzesień.

Inter arma…

Mjr Sobecki został zmobilizowany już w sierpniu 1939 r. i skierowany do Warszawy. Objął tu stanowisko zastępcy dowódcy szpitali rezerwowych. Przeżył cały dramat oblężonej stolicy. Cudem uniknął śmierci, gdy niemiecka bomba w mgnieniu oka zmiotła cały pion budynku Szpitala Dzieciątka Jezus wraz z salą, w której właśnie operował – zostało tylko kilka metrów kwadratowych podłogi, na których stał akurat Sobecki. Głęboko wierzący doktor przekonany był, że uratował go poświęcony medalik, jaki dała mu na drogę wierna gosposia. Po kapitulacji Warszawy Sobecki zdołał uniknąć niewoli. Wraz z dzielącym ten sam los kuzynem, znanym w Poznaniu ginekologiem, Janem Bajońskim, zastanawiał się nad przyszłością. Bajoński nalegał, by przedostać się na wschód, do strefy okupowanej przez sowietów. Sobecki nie zdecydował się na wyprawę w nieznane i wrócił – po wielu dniach przeważnie pieszo odbywanej podróży – do Poznania, do rodziny. Bajoński udał się na wschód sam. Nie wrócił już nigdy. Jego zwłoki zidentyfikowano w lasku katyńskim.

Wysiedlenie

Nie dane było jednak Sobeckiemu przeczekać – jak być może teraz zamierzał – wojennej zawieruchy w domowym zaciszu. Polska inteligencja nie miała prawa bytu w „pragermańskim” Warthegau. Sobeccy jedni z pierwszych padli ofiarą niemieckich wysiedleń. Gdy jesiennego poranka zjawili się żandarmi i nakazali natychmiast opuścić mieszkanie, doktor z najwyższym trudem wyjednał pozwolenie na zabranie z sobą lekarskich narzędzi. Utrata domu i całego materialnego dorobku była ciosem strasznym, który podkopał nerwy i zdrowie Sobeckiego. Potem był kilkutygodniowy pobyt w obozie na Głównej, wreszcie wywózka w nieznane, w bydlęcych wagonach przy grudniowym srogim mrozie. Końcową stacją wędrówki okazała się leżąca już w Generalnej Guberni – Częstochowa. Znalezienie się tutaj Sobeccy odczytali jako znak Bożej opieki i nadziei na przyszłość. Pierwszego schronienia i pomocy wygnańcom z Wielkopolski udzielili miejscowi Żydzi, ci sami, z których tak bardzo chcieli oczyścić Częstochowę przedwojenni narodowcy.

Po kilku tygodniach tułania się po przypadkowych domach przyszedł czas skromnej, wojennej stabilizacji. Sobecki zaangażowany został w charakterze lekarza domowego hrabiostwa Raczyńskich ze Złotego Potoka. Hrabia Karol, przyrodni brat zmarłego niedawno Edwarda, wówczas ambasadora RP w Londynie, okazał się gościnny. Sobeccy zamieszkać mogli w przypałacowym dworku myśliwskim, tym samym, w którym sto lat wcześniej mieszkał przodek hrabiego, Zygmunt Krasiński. W Złotym Potoku przeszły najcięższe lata okupacji.

Gdy w 1943 r. okupanci usunęli wreszcie Raczyńskich z majątku, także Sobeccy stracili gościnę. Kolejnym miejscem wojennej wędrówki stał się pobliski Janów. Okupacyjne życie było ubogie, ale dość spokojne. Rodzina trzymała się razem, udało się uniknąć wywiezienia dorastających już córek na przymusowe roboty w głąb Niemiec.

Także jednak i do częstochowskiego partykularza docierały gromy wojny. W okolicznych lasach pojawiły się partyzanckie oddziały. Dr Sobecki, jeden z nielicznych lekarzy w okolicy, niejeden raz proszony był o pomoc dla rannych i chorych żołnierzy konspiracyjnych wojsk. Przeważnie nocą zjawiali się leśni emisariusze z wezwaniem. Wyprawy do lasu były niebezpieczne – nie tylko ze względu na Niemców, ale i na podziały w podziemiu: zjawiali się nie tylko żołnierze Armii Krajowej, ale także partyzantek narodowej czy komunistycznej, często jedni wrodzy drugim. Sobecki nie odmawiał jednak pomocy nigdy i nikomu.

Znowu Wronki

W Janowie Sobeccy doczekali się końca okupacji. W styczniu 1945 r. przyszli Rosjanie. Ledwie nadeszły wieści o wyzwoleniu Poznania, rodzina ruszyła w drogę do domu. Do domu, którego – jak się okazało – nie było. Na Al. Marcinkowskiego zostały tylko gruzy. Doktorowi zaoferowano inne mieszkanie, na poznańskiej Śródce – w zniszczonym mieście bardzo potrzeba było lekarzy. Sobecki po krótkim wahaniu odrzucił jednak propozycję. Czuł się już zbytnio zmęczony, by zaczynać wszystko od nowa. Wolał osiąść we Wronkach. Tu czekał bowiem nie zniszczony i pusty dom rodzinny żony, czekał jego własny ogród.

Z Wronkami doktor związał się już teraz na stałe. Tu spędził ostatnie 20 lat życia, do końca wypełnione pracą. Miał prywatną praktykę, pracował w ośrodku zdrowia i przychodni przemysłowej. Przede wszystkim zaangażowano go – od 1 maja 1945 r. – jako lekarza w tutejszym więzieniu, na stanowisku ordynatora Oddziału Wewnętrznego więziennego szpitala. Praca ta okazała się bardzo ciężką próbą, cięższą, niż spodziewać się było można u progu nowej państwowości. Więzienie wkrótce okazało się miejscem kaźni dla ludzi osądzonych przez nowy reżim od prawa do wolności.

Najtrudniejsze było pierwsze dziesięciolecie – do masowych ułaskawień z lat 1955/56, kiedy to Wronki straciły charakter politycznego karceru. Nie wiemy wciąż wszystkiego o ówczesnej działalności Sobeckiego. Tkwiąc w samym centrum zła potrafił ocalić swą własną wrażliwość i godność. Jak mógł, pomagał więźniom. Wspominali go też potem mile. „Bardzo sympatyczny staruszek” – napisze po latach Piotr Woźniak w „Zaplutym karle reakcji”. Jako bierny świadek Sobecki jednak musiał uczestniczyć w rzeczach okropnych i przerażających. Podobno zbierał wraz z ówczesnym wronieckim proboszczem, ks. Piotrem Stróżyńskim, dokumentację zbrodni, jakich dokonywano w tajemnicy za więziennym murem. Nikt nie wie dziś, co stało się z tymi materiałami. Ten rozdział biografii doktora czeka dopiero na przedstawienie – może przyczynią się do niego dalsze relacje byłych więźniów i innych świadków.

Non omnis moriar?

Dr Sobecki zmarł 17 maja 1965 r. Pracował niemal do końca. Trzy miesiące przed śmiercią jego pracowite życie – był praktykującym lekarzem przez ponad pół wieku – uhonorowano Krzyżem Oficerskim Orderu Polonia Restituta. Mieszkał we Wronkach przez ostatnich 20 lat, ale związany był z nimi już od 1918 r. Zamknął też „dynastię” wronieckich lekarzy – praktykował tu wszak już jego teść Stefan Rosiński (zm. 1910 r.) i jego z kolei stryj, Stanisław Rosiński (już od 1867 r.).

Władysław Sobecki spoczął w pięknym grobowcu Rosińskich na miejscowym cmentarzu. Nie był postacią z podręczników historii, ale w pamięci wronczan zostawił trwały ślad.

Tomasz Jurek. Poznań, 1993 rok.

Autor jest historykiem, wnukiem Władysława Sobeckiego. Śródtytuły od redakcji czasopisma „Wronieckie Sprawy”. Tekst ukazał się we „Wronieckich Sprawach” 1993, nr 12(34), s. 10–11.

Władysław Sobecki był synem Piotra Sobeckiego (ur. 1857) i Antoniny Langner (ur. 1864). Z kolei Piotr Sobecki był synem Idziego Sobeckiego (ur. 1814) i Katarzyny Frankowskiej (ur. 1814). Źródło: http://poznan-project.psnc.pl/

Kopiowanie, modyfikowanie, publikacja oraz dystrybucja całości lub części artykułu bez uprzedniej zgody właściciela – są zabronione.