Prawdopodobnie najlepsza strona o historii Ziemi Wronieckiej

Tradycje domu Straszewskich

Tradycje domu Straszewskich we Wronkach (suplement do artykułu o Rynku wronieckim)

Posesja Straszewskich posiadała własny drewniany stelaż ołtarzowy oraz spory zapas ozdobnych, ciężkich zasłon pluszowych (złociste i modre, z frędzlą) i tiulowych śnieżno-białych do dekoracyjnego upinania na ołtarzu (– zawsze trochę inaczej). I wielkie kandelabry do świec ołtarzowych. Na wszystkie procesje Bożego Ciała, jakie pamiętam, strojono w moim domu ołtarz ze specjalnymi na ten cel naczyniami ceramicznymi o dwu uchwytach w kształcie starożytnych waz – na ozdobne bukiety. Wspaniale prezentowały się w nich kwitnące gałęzie tamaryszka, darowywane z ogrodów państwa Stryczyńskich (hodowali drobne krzewy). Jedno z naczyń, wprawdzie utłuczone, ale sklejone, uchowało się nam, rzewna pamiątka. A dom nawiedzany przez Pana Boga stroił się cały w zielone girlandy, plecione ze świeżych liści przed procesjami. Na naszym podwórzu, gdzie w workach leżały sterty zieleni rozsiadały się doproszone kobiety i plotły pradawnym obyczajem niekończące się zwoje. Całe domostwo stawało się wonne jak las. Potem tymi festonami obwieszano fasadę domu od dachu, okien, aż po ołtarz.

Uroczyste Msze św. na rynku odbywały się w 20-leciu międzywojennym również z okazji uroczystości czy świąt narodowych, i te właśnie okazje dokumentują dwie eksponowane fotografie. Oba wejścia do domu zamykały drewniane bramy; zabytkowe były profilowane drzwi do sieni z mosiężnymi ćwiekami – guzami. Zostały zniszczone czy zaginęły po sprzedaży domu.

W stan posiadania posesji Straszewskich wchodził również zabytkowy sprzęt, służący do uświetniania wiosną nabożeństw przy figurze Jana Nepomucena na rynku. Była to wielka ośmiokątna lampa – latarnia metalowa z okienkami ze szkła kolorowego, jak pamiętam i 36-ma osadzeniami na świece. Przedmiot był wielki i bardzo ciężki, wynosił go specjalnie najmowany „człowiek”, mocny mężczyzna, który radził sobie z ciężarem. Latarnia zapalona – rozjarzona ożywała o zmroku, kiedy gromadziło się przy świątku grono mieszkańców, śpiewające pradawną pieśń „dziadowską” z dziejów świętego. Dziś jeszcze mam w pamięci strofy:

„…Pytał się król Jana śmiele

co mu królowa w kościele

do ucha powiedziała –

z czego się spowiadała.

Wolę wszelkie męki znosić,

niż jedno słowo ogłosić.

Lepsza chwała u Boga

niż twa, królu, powaga”.

… i dalej tak,

aż do męczeństwa świętego.

Zabytkowej tej latarni po powrocie z wysiedlenia rodzina już nie odnalazła. Można przypuszczać, że została przekazana przez wojennego mieszkańca posesji Straszewskich, Niemca, podczas zbiórek metali „na armaty”. I tak jeszcze jeden przedmiot dawnego miejscowego obyczaju zaginął bezpowrotnie.

Wanda Pierzchlewicz. Poznań, 2015 r.

Poniżej na zdjęciach (stanowiących własność autorki):

1-2. Rzewna pamiątka – wazon ołtarzowy.

3-4. Msze polowe na Rynku i zaprzysiężenie Wojska Wielkopolskiego, 1919 r.; z ołtarzem na tle domu Straszewskich.

5. Ośmiokątna latarnia – rysunek własny autorki (z pamięci).

6. Rodzina Straszewskich – Teresa z Grupińskich i Maksymilian oraz ich dzieci: trzy córki – najstarsza Jadwiga (stoi koło ojca), Emilia (stoi z lewej strony matki) i Waleria (stoi z prawej strony matki), dwóch synów – starszy Leon (stoi obok Jadwigi) i Aleksander (najmłodsze dziecko przy matce) – wszyscy już nie żyją.

7. Na stopniach domu (stoją od lewej, w górę:) Emilia Okoniewska z d. Straszewska, jej córka Janina, Jadwiga Straszewska, Roman Ratajczak – pracownik bankowy, gość (na górze, w prawo i w dół:) Wincenty Okoniewski, mąż Emilii, Wanda Wendland, Janina Norska – gość, Maria Wendland (w środku:) Waleria Wendland z d. Straszewska. Po roku 1945.

Materiał przygotowany do publikacji przez Piotra Pojaska z Muzeum Ziemi Wronieckiej.


Kopiowanie, modyfikowanie, publikacja oraz dystrybucja całości lub części artykułu bez uprzedniej zgody właściciela – są zabronione.