Prawdopodobnie najlepsza strona o historii Ziemi Wronieckiej

Podania ludowe (cz. VIII)

Podania ludowe z Wronek i okolicy (cz. VIII)

Kazimierz Cembrowicz z Binina (gm. Ostroróg)

Z mieszkającym w starej szkole w Bininie byłym wieloletnim dyrektorem tejże placówki p. Kazimierzem Cembrowiczem rozmawiałem przy okazji upamiętnienia przez bininian dawnego cmentarza cholerycznego. Dodam, że mój rozmówca był organistą w kościele ostroroskim słynącym w okolicy z cudownego obrazu św. Jakuba. Przekazana przez niego historyjka nawiązuje do wspomnianego kościoła oraz nieistniejącego od dawna zamku w Ostrorogu, po którym do dziś pozostał jedynie nasyp.

Tunel do ostroroskiego zamku

W górnej części wieży kościoła w Ostrorogu znajduje się zejście do podziemnego tunelu, który przechodził pod rynkiem i wiódł do pobliskiego zamku. Ów zamek, jak opowiadano, zapadł się pod ziemię.

1-2. Cmentarz choleryczny w Bininie. Fot. P. Pojasek
 
 

Z dzieciństwa pamiętam, że kiedyś jak do Nowej Wsi zbliżała się ulewa z kierunku południowo-wschodniego, to starzy ludzie powiadali, że „burza idzie od Jakuba”, czyli od miasta Ostroróg, któremu z dawna patronuje właśnie św. Jakub. Będąc w temacie świętojakubowym nie sposób nie odnotować otwarcia w Ostrorogu w 2013 r. lokalnego odcinka Drogi św. Jakuba, szlaku wiodącego do Santiago de Compostela w Hiszpanii, gdzie znajduje się grób św. Jakuba Starszego Apostoła. Z poznańskiego „Orędownika” (nr 81/1878) przytaczam na końcu informację zapowiadającą poświęcenie figury św. Jakuba na cmentarzu ostroroskim, w miejscu dawnego kościoła pod wezwaniem tegoż świętego.

Od p. Cembrowicza otrzymałem ponadto folder o historii i zabytkach ostroroskiej świątyni, a także maszynopis opowiadania tłumaczącego pochodzenie nazwy Binino. Autorstwo tego opowiadania przypisywane jest polonistce licealnej p. Melanii Urban (1922-2010). Trudno powiedzieć, czy tekst kiedykolwiek był wydrukowany. Być może dzięki zakładce „Historia Wronek” trafi do szerszego odbioru, szczególnie w sąsiednim Bininie.

3. Folder „Parafii pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej w Ostrorogu”, z tekstami ks. W. Hanasa i zdjęciami I. Kubis, wyd. po roku 2002
 

Jeszcze kilka ciekawostek z samego Binina, które z kolei opowiedział mi inny mieszkaniec wsi, znany ludowy rzeźbiarz p. Eugeniusz Tacik. Według niego, mieszkańcy Binina dawniej dzielili swoją wieś na cztery części, które nosiły następujące nazwy: Bocianowo (najstarsze domy od strony folwarku i jeziora), Kozi Rynek (w obrębie dawnego gościńca), Złodziejewo (od Koziego Rynku w kierunku szkoły po lewej stronie przed strumykiem) i Huby (gospodarstwa za dworcem kolejowym). Około 35 lat temu z okładem, jak wspomina rzeźbiarz, podczas remontu podpiwniczeń najstarszej chałupy w Bininie wykopano gliniany dzban ze skarbem miedzianych monet, które miały trafić do muzeum w Szamotułach. W 2005 r. do wspomnianego muzeum przekazałem w depozycie rzadką pocztówkę sprzed 1918 r. z trzema widokami Binina: dworcem kolejowym, gościńcem L. Gasińskiego i domem stojącym naprzeciwko gościńca. Po czym kartkę tę zaprezentował na łamach tygodnika „Gazeta Szamotulska” (nr 37/2005) dziennikarz Artur Hibner.

4. Eugeniusz Tacik wykonujący rzeźbę Przemysła II przed muzeum wronieckim w roku 2013. Fot. P. Pojasek

 

5. Wycinek z tygodnika „Gazeta Szamotulska”, nr 37/2005, z opisem Artura Hibnera dot. starej pocztówki z widokami Binina. (Kliknij zdjęcie, aby powiększyć)

 

6. Pocztówka z Binina udostępniona Muzeum – Zamek Górków w Szamotułach. Własność P. Pojasek
 

***

O nazwie wsi Binino

Przed bardzo dawnymi laty, kiedy te ziemie nasze polskie porosłe były przez ogromne nie przebyte puszcze, a rej wodziły w nich żubr, tur i niedźwiedź, na małej polanie, nad brzegiem niezbyt głębokiej w tym miejscu rzeczki, stał gród warowny, zewsząd otoczony lasem, stanowił świetne miejsce zamieszkania dla myśliwych, ze swoimi rodzinami, dlatego też wszyscy jego mieszkańcy trudnili się myślistwem, rybołówstwem i bartnictwem. Kobiety i dzieci zbierały jagody, których było tu bardzo dużo, suszyły grzyby i rozmaite zioła. Któregoś dnia o świcie, ze zgrzytem rozwarły się wrota z grubych belek zbudowane i ukazała się w nich grupa myśliwych. Na karym koniu jechał starszy już mężczyzna. Włosy sięgały mu niemal do pasa. Ubrany był w białą koszulę, przepasany szerokim pasem, u którego zwisał duży topór i zapas strzał. Przez ramię miał przewieszony łuk myśliwski. Wszyscy jego towarzysze ubrani byli podobnie. Był to właściciel owego grodu ze swoją drużyną. Wyjeżdżali właśnie na polowanie. Jadąc rozglądał się wokoło i wesoło rozmawiając ze swoimi towarzyszami. Jak sądząc z rozmów prowadzonych pomiędzy grupą myśliwych, od razu poznać można było w jak dobrych i zażyłych stosunkach ludzie ci żyją między sobą. Pomimo wesołych rozmów, jakie myśliwi prowadzili, od czasu do czasu, zauważyć można było cień smutku na twarzy ich przewodnika. Nie więcej jak dziesięć razy wzeszło słońce, jak żona jego, wierna mu jak pies myśliwski, Mila umarła na jakąś dziwną chorobę i jak wszyscy poprzednicy została spalona na stosie, a popioły złożone w urnie po drugiej stronie rzeki, idąc przez las w kierunku północnym na piaszczystej polanie. Na pociechę pozostała mu jedyna córka Nina, która żywo przypominając matkę, swoją urodą i dobrocią umilała mu życie. Była szczupła, wysoka, a oczy miała jak niebo. Nosiła białą sukienkę przepasaną w pasie, a na białych jak len włosach nosiła wianek, jak jej wszystkie rówieśnice. Ona to właśnie często w czasie jego nieobecności, siadała na swego siwka, uzbrojona w łuk i strzały, zapuszczała się głęboko w las, skąd wracała nieraz aż pod wieczór z upolowaną przez siebie zwierzyną. I tym razem uczyniła to samo. Krótko po wyjeździe ojca z drużyną, wsiadła na konia, przebyła w bród rzekę w tym miejscu i tak już płytką, a obecnie przy takiej pogodzie trwającej już od dłuższego czasu wyschniętą i pognała w las, ale w przeciwnym kierunku. W kierunku miejsca, gdzie palono i grzebano prochy umarłych. Był piękny i pogodny dzień. Słońce jak złota kula zawisło nad lasem i złotymi promieniami oblewało las, polanę, rzekę i cały gród prawie że opustoszały o tym czasie, gdy i kobiety udały się do lasu, zostawiając na straży jedynie kilku młodych ludzi i starców. W pewnej chwili wąwozem od strony lasu, wyjechał jeździec. Widać obcy jakiś, gdyż ubrany był nie tak, jak mieszkańcy tutejszego grodu. Pojechał pod bramę i zastukał w nią dość mocno drzewcem oszczepu. Ludzie pozostający na straży wiedzieli, że nie wolno w czasie nieobecności ich wodza z wojownikami, wpuszczać kogoś obcego do środka. I tak też uczynili. Ów obcy nie słysząc żadnej odpowiedzi z wewnątrz, zawrócił galopem do lasu skąd po krótkim czasie wracając, wiódł za sobą sporą drużynę uzbrojoną nie tylko w łuki, ale w oszczepy i topory i siłą rzucili się na zamknięte wrota. W tym samym czasie nasi myśliwi zmęczeni upałem, obładowani złowioną zwierzyną, wolno wracali do grodu. Będąc już niedaleko usłyszeli tupot końskich kopyt i dzikie jakieś krzyki. Przynaglając konie do biegu, ruszyli galopem. Wyjeżdżającym z lasu przedstawiał się okropny widok. Za rozbitą bramą, na dziedzińcu, walczyli resztkami sił strażnicy z całą zgrają napastników. Wpadając na dziedziniec, rzucili się jak lwy na napastników, siekąc ich niemiłosiernie. Rozgorzała sroga bitwa. Nikt nie zauważył, kiedy od strony brodu na rzece ukazała się na koniu Nina, córka Uściboja. Walczący Uścibój zdążył zauważyć córkę i kiedy dojeżdżała do miejsca bitwy, a jeden z napastników miał w nią uderzyć oszczepem, krzyknął na cały głos: – Bij Nino! Nina usłyszała ostrzegający głos – krzyk ojca, uskoczyła w bok, uchodząc tym śmierci. Ale niestety, Uścibój już nie zdążył się obronić, zainteresowany córką, stracił opanowanie i uderzony oszczepem runął na ziemię. Napastnicy widząc swoje dzieło ruszyli w kierunku bramy, zabierając swoich rannych i uciekając do lasu. Biedna Nina długo stała nad ciałem Uściboja, a w uszach jej stale dźwięczał jego głos – „Bij Nino”.

Nie trwało długo i znów jedna urna z popiołem i dwie przystawki z jedzeniem dla umarłych spoczęły na piaskowej polanie obok innych.

Nina po śmierci matki, a obecnie po śmierci ojca, słysząc stale głos Uściboja „Bij Nino”, jeszcze częściej udawała się na samotne wycieczki, za rzekę do lasu, w kierunku piaskowej polany. Dobrzy ludzie, widząc żałość swej młodej pani, dogadzali jej, w czym mogli, chcąc pocieszyć ją w smutku.

Aż pewnego dnia Nina wróciła z lasu nie sama, ale w towarzystwie młodego przystojnego wojownika. Jak się okazało, był to syn sąsiada mieszkającego nad dużą rzeką, dość daleko w lasach na północ. I jego ojcowski gród spotkało niedawno nieszczęście z powodu tych samych napastników. Od razu zrozumiano, że właśnie takiego wodza im potrzeba. Nie czekano sługo. Po naradzie ze starszymi w grodzie Nina została żoną młodego sąsiada, a na pamiątkę Uściboja gród ten nazwali „Binino”. Nie bali się już teraz napastników, bo na północ nad dużą rzeką mieli życzliwych sąsiadów.

Długo i szczęśliwie żyli Przesnko i Nina. Często wspominając dzielnego Uściboja, a nazwa BININO, pozostała do dziś,

Pozostało również po grodzie cmentarzysko z urnami i prochami przodków.

***

7. Figura św. Jakuba Starszego Apostoła na ostroroskim cmentarzu założonym w miejscu dawnego kościoła w Piaskowie. Z napisem na kolumnie: „Na cześć / Św. JAKUBOWI / Parafianie / 1878”. Fot. P. Pojasek
 

„Orędownik” (nr 81, z dnia 6 lipca 1878 r., s. 1):

Ostroróg. 1 lipca. Bez zaprzeczenia każdy pielgrzym przyznać musi, jak miłą bywa mu podróż do miasta tutejszego na odpust św. Jakuba, na dzień 25 lipca przypadający. A z jaką wiarą, nadzieją i miłością wraca do domu, serce jego własne najlepiej powiedzieć może. Bo czy nie jeden nie przynosi też weń błogosławieństwa świętego?!

Panu Najwyższemu niech będzie zatem chwała najwyższa i podzięka najgłębsza, że Sam w Trójcy św. Jedyny, jako najmędrszy ogrodnik, co zasiał, to pielęgnował, co zaszczepił, to tak dalece w sercach Swego prawowito-katolickiego, a naszego ukochanego ludku polskiego zachował, iż tenże ludek ani na krok od tych głównych cnót wiary, nadziei i miłości nie odstępuje.

Pewnie nie zarówno sercom katolickim w ogóle, a w szczególności godnym pątnikom będzie, że z tą wiadomością spieszę, jako w wigilią tegorocznego odpustu św. Jakuba tutaj, będzie poświęconą figura tegoż patrona, która z szlachetnych uczuć czcigodnych, mianowicie za głównem staraniem ks. Zenktelera, proboszcza tutejszego, z dobrowolnych składek w miejscu tem, gdzie niegdyś w bliskości miasta naszego (obecnie cmentarz parafialny), kościół św. Jakuba istniał, i ztamtąd obraz jego do tegoczesnego kościoła parafialnego w tutejszym mieście przeniesionym został, jest wystawioną.

Najdrożsi bracia i siostry, żyjący na łonie Kościoła katolickiego, następnie przejęci wonią jego! przybądźcie z radością pełną na akt tej uroczystości, i zachęćcie innych, bo będziecie mieli sposobność zapisać ten obchód nie tylko w duszy waszej, ale zostawicie pamiątkę następcom swoim; przyczem przyczynienie się św. Jakuba domy wasze nie zawiedzie, ani nie omyli.

A czyż też nie jeden z rozczulenia, nasycony nabożeństwem, odetchnąwszy po podróży w chatce swojej, nie rzecze do zostawionych w domu dziatek i czeladki: jestem szczęśliwy, bo odwiedziłem kościół św. Jakuba w Ostrorogu, w nim, złożywszy hołd należny i uszanowanie Panu nad Panami, oddałem się opiece św. patrona Jakuba; uraczyłem się przytem świetnem nabożeństwem, co daj Boże! abym roku przyszłego doczekał i taką samą radością serce moje napoił.

***

Zakończenie

Muszę stwierdzić, że miałem prawdziwe szczęście, mogąc poznać wszystkie przywołane tu osoby. Trwałym śladem odbytych spotkań są teksty podań uwiecznione na kartach zbioru opracowanego przez mojego serdecznego kolegę Łukasza Bernadego. Na tym kończę opisywanie historyjek z dawnych czasów i nieistniejącego świata, kiedy to nie było wszechobecnej telewizji i internetu, a ludzie snuli opowieści o złotych dukatach ukrytych w studni czy piwnicy…

8. Autor wspomnień. Fot. P. Karczmitowicz
 

Składam serdeczne podziękowanie pani Krystynie Pawlaczyk z Biezdrowa za przeprowadzenie korekty niniejszych wspomnień.

Piotr Pojasek. Wronki, luty-marzec 2016 r.

Kopiowanie, modyfikowanie, publikacja oraz dystrybucja całości lub części artykułu bez uprzedniej zgody właściciela – są zabronione.